piątek, 27 września 2013

Prolog

DEMI
- Już biegnę! - odpowiedziała na wołanie mamy Demi. 
Po przeprowadzce do Stanford nie miała nikogo, komu mogłaby się wyżalić jak bardzo źle jest jej w tym mieście. Może w szkole oderwie się od wszystkiego, pozna nowe osoby, nauczy się czegoś nowego. Demi obawiała się, że nie dostanie tego, czego oczekuje. Posuwistym krokiem podeszła do auta i wsiadła do niego razem z 5 letnim bratem, Alexem, który rzucał w mamę ciastkami czekoladowymi.
- Uspokój się, głupi bachorze. - powiedziała na razie spokojnie mama Demi. 
"Znowu zacznie przeklinać, mój pierdolony wzorzec." pomyślała.
Już po 15 minutach z opuszczoną głową weszła do klasy od matematyki. Oglądała się po nowych twarzach, które nieprzerwanie się w nią wgapiały. Zastanawiała się czy nie zostały jej jakieś resztki jedzenia na ustach, ale było za późno by to sprawdzić, bo do klasy weszła profesor Steward. Cały szmer w klasie ucichł, teraz buzie uczniów zwrócone były w stronę pokazu slajdów. 

SELENA
Zaraz po przebudzeniu Selena weszła do łazienki, by jak codziennie umalować się, uczesać i ubrać. Spięła włosy w niechlujnego koka, przeciągnęła kilka razy tuszem po rzęsach, zrobiła sobie jak zawsze idealne kreski i naciągnęła na siebie granatowe jeansy. 
- Mamo, gdzie moja bluzka? - spytała przechodzącej obok łazienki mamy. 
- Ja pilnuję Twoich rzeczy? Nie sądzę. 
- Głupia szmata.
- Nie pozwalaj sobie.
Po tej krótkiej wymianie zdań wyciągnęła z kosza na brudne pranie zwykły, czarny t-shirt. Pobiegła schodami na dół łapiąc za kanapkę i wyszła z domu. "W końcu." pomyślała wdychając świeże powietrze. Dochodząc do szkoły poprawiła włosy i wmaszerowała dumnym krokiem. Jej baletki ledwo słyszalnie odbijały się od marmurowej posadzki. Już przy wejściu zaczepiła ją Ashley.
- Mamy nową lasię w klasie. Podobno świruska. 
- Boże, nie wiem po co dołączają do nas. Nie ma innych klas w szkole?
- Niech spierdalają. Nie damy jej żyć i sama odejdzie.
W ich uszach zabrzmiał dzwonek, który zasygnalizował rozpoczęcie lekcji. Podeszły do klasy i usiadły w ostatniej ławce, by móc spokojnie rozmawiać.

JUSTIN I LANA
- Mam dość tej pokurwionej szkoły, mam dość nauki, mam dość rodziców, mam dość Ciebie, Lana.
- Nie możesz. Musisz wytrzymać te kilka miesięcy, a potem.. pojedziemy gdzieś daleko. Dawaj, nie ma czasu.
Wyszli z domu bez śniadania, byle jak najszybciej pozbyć się z oczu pijanej matki. 
- Mam dzisiaj teatr, więc po Ciebie nie przyjadę. Chyba, że poczekasz.
- Poczekam. Jakoś niespecjalnie śpieszy mi się do domu.
- Okey. 15:00 Ci pasuje?
- Jak najbardziej.
Weszli do samochodu i dalsza droga minęła im w ciszy. Jedyny głos jaki brzmiał w ich uszach, to ciche radio. Dojechali, co rozpoznać można po widoku, który ujrzały ich oczy. Pożegnali się i oboje rozeszli na zajęcia. Justin po czasie dowiedział się, że mają w klasie kogoś nowego. Postanowił zaraz po pierwszej godzinie podejść do tajemniczej dziewczyny.